Należy jednak pamiętać, by do bazyliki wchodzić w skromnym stroju. Kobiety powinny pamiętać o ubraniu bez dekoltu, z zasłoniętymi łokciami i kolanami. Nie przypilnowała tego ostatnio aktorka Katarzyna Cichopek, która pochwaliła się zdjęciami z modlitwy przy Grobie Jezusa w sukience przed kolano. Co natychmiast wytknęli jej
Dwa skorodowane żelazne gwoździe z czasów rzymskich mogą pochodzić z grobu Kajfasza – żydowskiego kapłana, który miał wydać Jezusa Rzymianom. W nowych badaniach na powierzchni gwoździ znaleziono okruchy drewna i kości, które mogą potwierdzać, że zostały one użyte w czasie ukrzyżowania. Czy może chodzić o ukrzyżowanie Jezusa? Dwa badane gwoździe trafiły w ręce Israela Hershkovitza, znanego antropologa z Uniwersytetu w Tel Awiwie w nieoznakowanej paczce. Możliwe, że pochodziłī z kolekcji Nicu Haasa, izraelskiego antropologa zmarłego w 1986 roku. Według Israel Antiquities Authority (IAA) pochodziły z grobowca odkrytego w latach 70., a więc 20 lat przed odkryciem grobu Kajfasza. Nigdy jednak nie znaleziono oficjalnego potwierdzenia, skąd w rzeczywistości pochodziły. Nowe badania w wiarygodny sposób powiązały je jednak z grobowcem Kajfasza, choć IAA temu zaprzecza. Główny autor nowych badań, które w lipcu zostały opublikowane w Archaeological Discovery, geolog Aryeh Shimron z Jerozolimy, zaznacza, że uzyskane przez jego zespół nowe dowody „absolutnie nie dowodzą”, że gwoździe zostały użyte do ukrzyżowania Jezusa. Z pewnością jednak wzmacniają takie przypuszczenia. – Z pewnością nie chcę powiedzieć, że te gwoździe pochodzą z ukrzyżowania Jezusa z Nazaretu. Ale czy to gwoździe z ukrzyżowania? Bardzo prawdopodobne, że tak – powiedział Shimron w rozmowie z portalem Live Science. Gwoździe są na tyle długie, że – jak twierdzą naukowcy – można było ich użyć do przybicia dłoni człowieka. Ponadto ich końce są wygięte do góry, co mogło służyć temu, aby ciało nie oderwało się od drewna. najstarszy dziennik w języku hebrajskim, wydawany w Izraelu (obecnie publikowany także po angielsku) podał w jednym z artykułów, że wyniki nowych badań są „wysoce spekulatywne” i część naukowców ich nie uznaje. "Unikatowy ślad chemiczny" W najnowszym badaniu Shimron i jego współpracownicy porównali próbki pobrane z obu gwoździ z osadami znalezionymi w ossuariach w grobowcu Kajfasza (ossuaria to kamienne naczynia używane do przechowywania kości). Chcieli w ten sposób ustalić, czy gwoździe mogły pochodzić właśnie z tego grobowca, co sugerowały wcześniejsze doniesienia, niepoparte badaniami. Okazało się, że fizyczne i chemiczne sygnatury znalezione na gwoździach i w ossuarium nie tylko do siebie pasują, ale też wdają się być unikatowe. Na przykład stosunki izotopów węgla i tlenu w obu zestawach próbek sugerowały, że pochodziły z niezwykle wilgotnego środowiska i miały znaczące „osady naciekowe” – opisuje Live Science. Odkrycia odpowiadają warunkom panującym w grobowcu Kajfasza, który znajduje się w pobliżu starożytnego akweduktu i często mógł być zalewany. Naukowcy znaleźli również dowody na to, że zarówno na gwoździach, jak i ossuariach występuje specyficzny grzyb, który rośnie tylko w bardzo wilgotnych warunkach i nie został znaleziony w żadnym innym grobowcu w Jerozolimie. Analiza gwoździ za pomocą mikroskopu elektronowego wykazała też, że znajdują się na nich odłamki drewna, które naukowcy zidentyfikowali jako cedr, oraz drobne fragmenty skamieniałych kości. Makabryczna pamiątka czy amulet Wszystkie te ustalenia w wyraźny sposób wzmacniają żywą od lat teorię, że gwoździe te pochodzą z ukrzyżowania Jezusa. Zwolennicy teorii twierdzą, że Kajfasz, targany wyrzutami sumienia po ukrzyżowaniu Jezusa miał zabrać gwoździe z jego ciała na pamiątkę. W przeszłości Żydzi wierzyli także, że gwoździe z ukrzyżowania mają moc uzdrawiania i traktowano je jako swoiste amulety. Dotyczy to jednak wszystkich ukrzyżowań, a należy pamiętać, że w starożytnym Rzymie była to powszechna technika wykonywania kary śmierci. Także obecność fragmentów kości nie dowodzi, że gwoździe pochodzą z ukrzyżowania, a w szczególności, że pochodzą z ukrzyżowania Jezusa. Ossuaria są pełne kości, nic więc dziwnego, że drobinki mogły znaleźć się na gwoździach. Ponadto – co zauważa izraelski dziennik – takich samych gwoździ używano do budowy trumien, co także może tłumaczyć ich obecność w grobowcu. Kontrowersyjna archeologia O teorii, że gwoździe pochodzą z ukrzyżowania Jezusa, po raz pierwszy zrobiło się głośno w 2011 roku za sprawą filmu dokumentalnego dziennikarza Simcha Jacobovici. Po analizie zapisów z odkrycia grobowca Kajfasza, które miało miejsce w 1990 roku, Jacobovici skontaktował się z Hershkovitzem. Raport archeologów badających grobowiec Kajfasza i jego rodziny potwierdzał, że na miejscu znaleziono dwa żelazne gwoździe: jeden w nieoznaczonym ossuarium, a drugi na ziemi, gdzie prawdopodobnie upadł, gdy grobowiec plądrowali cmentarni złodzieje. Dziennikarz stwierdził, że Kajfasz kazał się pochować z gwoźdźmi z ukrzyżowania Jezusa. Hershkovitz, który nadal jest w posiadaniu dwóch gwoździ, powiedział Live Science, że najnowsze badania nie przekonały go do tej teorii, ale nie wykluczył możliwości, że gwoździe pochodzą z grobowca Kajfasza. Podkreślił, że jako naukowiec stara się mieć „otwarty umysł”. Pusty grób Jezusa jest istotnym znakiem potwierdzającym Jego zmartwychwstanie. (K 127)*. Nie jest bynajmniej grobem milczącym. Ten grób mówił w momencie, kiedy stwierdzono, że jest pusty - i mówi po dziś dzień. Ten grób ogłosił ludzkości, że śmierć została pokonana. Mówił, że nie ma ona ostatniego słowa, jeżeli chodzi o W porównaniu z Cezareą Jerozolima nie miała wielu atutów. W początkach IV wieku była niepozorną mieściną, leżącą na uboczu imperium, z dala od głównych szlaków handlowych. Wystarczył jeden przedsiębiorczy biskup, żeby wszystko się zmieniło. Rankiem 7 maja 351 r. mieszkańcy Jerozolimy byli świadkami niezwykłego zjawiska. Na niebie nad miastem pojawił się ogromny krzyż. Widoczny przez kilka godzin miał się rozciągać między Golgotą i Górą Oliwną i lśnić jaśniej niż słońce. Ludzie byli tak przerażeni, że niemal wszyscy natychmiast pobiegli do kościoła. Panice trudno się dziwić. Starożytni – nie tylko poganie, ale także chrześcijanie – do cudownych znaków podchodzili z całą powagą. Taki fenomen musiał zostać uznany za zapowiedź niezwykłych wydarzeń. Co lepiej znający Pismo Święte mogli nawet pamiętać słowa Jezusa z Ewangelii św. Mateusza, że krzyż na niebie będzie znakiem powtórnego przyjścia Mesjasza, a co za tym idzie – końca świata. Świetnie wiedział o tym biskup Jerozolimy Cyryl. Uznał, że o wydarzeniu tej wagi natychmiast należy poinformować cesarza Konstancjusza II. Napisał więc list, w którym szczegółowo zrelacjonował pojawienie się znaku i ostrzegał, by władca przygotował się na koniec świata. Ale świetlisty krzyż nie jest jedynym, o którym Cyryl wspomina. Niejako przy okazji biskup chwali się, że kościół w Jerozolimie przechowuje bezcenną relikwię – prawdziwy krzyż – ten, na którym umarł Jezus. Na dodatek, według Cyryla, miał go odnaleźć ojciec Konstancjusza, Konstantyn Wielki. Pozornie wszystko się zgadza. Konstantyn, pierwszy cesarz chrześcijanin, ufundował w Jerozolimie wspaniały kościół, zwany dziś Bazyliką Grobu Świętego. Wzniesiono go w miejscu, w którym miały się znajdować Golgota i grób Jezusa. Tam także, według późniejszych legend, odnaleziono ukryty przez setki lat krzyż. Choć sam Konstantyn nigdy nie był w Jerozolimie, to Cyryl zapewne przypisał mu znalezisko jako inicjatorowi prac wokół grobu Jezusa. Problem w tym, że nic nie wskazuje, by podczas nich dokonano takiego odkrycia. Ba, nie jest nawet pewne, czy krzyż odnaleziono za życia cesarza, który zmarł w 337 r. Skąd te wątpliwości? Przede wszystkim stąd, że o działalności Konstantyna w Jerozolimie wiemy całkiem sporo, ale na temat krzyża dostępne nam źródła milczą. Poszukiwania grobu Jezusa rozpoczęto z rozkazu Konstantyna w 325 lub 326 r. Pierwszym krokiem było usunięcie wznoszącej się na usypanej z ziemi i kamieni gigantycznej platformie świątyni Afrodyty i boskiego Hadriana. Przykrywała ona miejsce, w którym, jak sądzono, znajduje się święty grób. Prace prowadzono z dużym rozmachem. Biskup Cezarei, Euzebiusz, biograf Konstantyna i historyk Kościoła, twierdzi, że ziemię spod świątyni bogini miłości uznano za „skażoną nieczystością kultu demonów”. Cesarz miał nakazać jej usunięcie i wywiezienie jak najdalej od placu budowy. Gdy tylko udało się tego dokonać, odnaleziono „czcigodne i najświętsze świadectwo zbawczego zmartwychwstania”, czyli grotę, w której miał zostać pochowany Jezus. Euzebiusz szczegółowo relacjonuje przebieg budowy bazyliki, która z rozkazu cesarza miała być „piękniejsza od wszystkich kościołów, jakie by tylko były na całym świecie”. Opisuje też wizytę w Palestynie cesarzowej Heleny, matki Konstantyna, i ufundowane przez nią kościoły na Górze Oliwnej i w Betlejem. Słowem nie wspomina jednak o tym, by cesarz bądź jego matka odnaleźli w Jerozolimie relikwię krzyża. Trudno sobie wyobrazić, by ów skrupulatny historyk i biskup leżącej niedaleko Jerozolimy Cezarei Palestyńskiej nie słyszał o wydarzeniu tej miary, gdyby rzeczywiście zaistniało. Czy zatem Cyryl kłamał w liście do Konstancjusza? Nie jest to oczywiste. Zdaniem niektórych historyków Euzebiusz po prostu przemilczał odnalezienie krzyża. Co mogło nim kierować? Z jednej strony teologia. W swoich rozważaniach Euzebiusz skupiał się na olbrzymiej roli, jaką dla chrześcijan miało zmartwychwstanie Chrystusa, a do jego śmierci na krzyżu nie przywiązywał dużej wagi. W relacji o budowie Bazyliki Grobu Świętego. wyraźnie koncentruje się na grocie, w której miał zostać złożony i zmartwychwstać Jezus, a zupełnie pomija Golgotę, która także znajdowała się w obrębie zbudowanego przez Konstantyna kościoła. Nie mniej ważna od teologii mogła być jednak kościelna polityka i ambicje. Euzebiusz jako biskup Cezarei Palestyńskiej na pewno nie był zainteresowany dodawaniem Jerozolimie prestiżu, jakim niewątpliwie było posiadanie relikwii krzyża. Dlaczego? Tak się składa, że biskupi Cezarei i Jerozolimy toczyli zażartą walkę o wpływy oraz władzę. By zrozumieć naturę tego konfliktu, trzeba przypomnieć, że do momentu, w którym Konstantyn zainteresował się Jerozolimą, Cezarea była najważniejszym chrześcijańskim miastem Palestyny. Tutejsi biskupi cieszyli się statusem metropolitów, co oznacza, że biskupi okolicznych miast uznawali ich pierwszeństwo, a także niekwestionowany autorytet. Jako przywódcy silnej gminy chrześcijańskiej w ludnym i bogatym portowym mieście, które na dodatek było stolicą prowincji, mieli do tego wszelkie podstawy. Niemałe znaczenie odgrywała także tamtejsza szkoła teologiczna z ogromną biblioteką. Jej założycielem był sam Orygenes, jeden z najważniejszych teologów i myślicieli chrześcijańskich. Uczniem tej szkoły był także Euzebiusz. W porównaniu z Cezareą Jerozolima nie miała wielu atutów. W początkach IV wieku była niepozorną mieściną, leżącą na uboczu imperium, z dala od głównych szlaków handlowych. Niegdyś kwitnące miasto nigdy nie podniosło się po zniszczeniach dokonanych przez Rzymian, którzy zdobyli je i zburzyli w 70 roku, tłumiąc żydowskie powstanie. W 135 r., po kolejnej rewolcie, cesarz Hadrian, by upewnić się, że Jerozolima już nigdy nie będzie sprawiać problemów, postanowił dosłownie zatrzeć pamięć po buntowniczym mieście. Wygnał z niego wszystkich Żydów (a wśród nich także chrześcijan) i zmienił nazwę na Aelia Capitolina, która przyjęła się i była powszechnie używana aż do VII wieku. Zlecił także prace budowlane, które na trwałe zmieniły topografię miasta. Wśród nich było usypanie wspomnianej już gigantycznej platformy, na której wzniesiono kompleks świątyń: Jowisza, Afrodyty i samego cesarza oraz forum. Na początku IV wieku Aelię zamieszkiwali głównie poganie, przeważnie weterani legionowi, a gmina chrześcijańska była niewielka. Wydawać by się mogło, że w początkach IV w. jedyną przewagą Jerozolimy nad Cezareą mogła być chrześcijańska symbolika. Przecież to w Mieście Dawida umarł, zmartwychwstał i wstąpił do nieba Jezus, by wspomnieć tylko najważniejsze dla chrześcijan wydarzenia opisane w Biblii. Jednak, choć z dzisiejszej perspektywy może się to wydać dziwne – w końcu dzisiejsi chrześcijanie uważają Jerozolimę za święte miasto – do początków IV w. nie budziła ona większego zainteresowania wyznawców Chrystusa. Ba, do Jerozolimy podchodzono raczej z rezerwą – głównie z powodów teologicznych. Popularny pogląd głosił, że miasto odegrało już swoją rolę w bożym planie, a upadkiem i pognębieniem zostało ukarane za zabicie Chrystusa. „Upadło – jak pisał Euzebiusz – by już nigdy nie powstać”. Pierwsi chrześcijanie byli także nieufni wobec koncepcji świętych miejsc, którą uznawali za pogańską. Wreszcie istniał bardzo prozaiczny powód braku zainteresowania Jerozolimą. W niepozornym mieście nie było jakichkolwiek atrakcji, które mogłyby przyciągnąć wyznawców Chrystusa. Wszystko to zmieniło się dzięki cesarzowi Konstantynowi i przedsiębiorczemu biskupowi Jerozolimy Makaremu. To właśnie on podczas soboru w Jerozolimie zachęcił cesarza do poszukiwań grobu Jezusa i przekonał do podniesienia prestiżu miasta. W soborowych dokumentach przywódca niewielkiej jerozolimskiej gminy wymieniany jest wśród najważniejszych hierarchów imperium – po biskupach Rzymu, Antiochii i Aleksandrii. Nagle niepozorna Jerozolima zyskała w konflikcie z potężną Cezareą kilka atutów: zainteresowanie i szacunek cesarza, a co za tym idzie, dostęp do jego przepastnej kasy, z której finansowano budowę Bazyliki Grobu Świetego. Wreszcie samą wspaniałą świątynię i ufundowaną przez Helenę bazylikę Wniebowstąpienia Pańskiego na Górze Oliwnej. Czy, jak twierdzi Cyryl, dzięki zleconym przez Konstantyna pracom jednym z atutów Jerozolimy stała się także relikwia krzyża? Choć, jak wspomniano wyżej, milczenie Euzebiusza w tej sprawie może budzić wątpliwości, to mamy inne dowody, z których wynika, że to bardzo mało prawdopodobne. W 333 r. Palestynę odwiedził anonimowy pielgrzym. Ponieważ najpewniej pochodził z Galii, historycy ochrzcili go Pielgrzymem z Bordeaux. Zawdzięczamy mu niezwykle szczegółową relację z Jerozolimy. Wiele wskazuje na to, że lokalni przewodnicy oprowadzali gościa po mieście, pokazując mu miejsca, które miały mieć związek z wydarzeniami opisanymi w Biblii. I tak Pielgrzym widział wieżę, na której szatan miał kusić Jezusa, skałę, przy której zdradził go Judasz, i kolumnę, przy której uwięzionego Chrystusa biczowali żołnierze. Uwagę zwraca jednak fakt, że choć Pielgrzym odwiedził Bazylikę Grobu Świętego, to ani słowem nie wspomina, by znajdowały się w niej relikwie krzyża. Milczenie Euzebiusza i Pielgrzyma wskazuje, że wbrew temu, co twierdził Cyryl, za czasów Konstantyna Kościół w Jerozolimie nie posiadał jeszcze owych relikwii. Jednak z pisanego w maju 351 r. listu biskupa do cesarza Konstancjusza wynika, że już kilkanaście lat później prawdziwy krzyż był w tym mieście. Jeśli wierzyć Cyrylowi, wieść o tym, że niezwykła relikwia jest w Jerozolimie, szybko rozeszła się po imperium. „Dzięki tym, którzy którzy biorą z [drzewa krzyża – przyp. red.] rozeszło się ono już stąd po niemal całym świecie” – pisze biskup, sugerując, że napływającym do Jerozolimy pielgrzymom rozdawano fragmenty relikwii, by mogli je zabrać w drogę do domu. O tym, jak ogromna była potrzeba posiadania takiej drzazgi, może świadczyć historia przytoczona przez jedną z pątniczek, Egerię. Była świadkiem obchodów Wielkiego Piątku w Jerozolimie około połowy lat 80. IV wieku. Z jej relacji wynika, że rzesze wiernych oddawały hołd drzewu krzyża, całując je. Każdy ze zbliżających się do relikwii był bacznie obserwowany przez pilnujących go diakonów, bo któregoś razu jeden z pielgrzymów próbował odgryźć jej fragment. Jak widać, biskup Cyryl odniósł wielki sukces w promowaniu zarówno miasta, jak i krzyża. Wszystko dzięki umiejętnie budowanej legendzie. Jej częścią jest opowieść o odnalezieniu krzyża przez cesarzową Helenę, matkę Konstantyna, którą po raz pierwszy spisał zapewne pod koniec IV wieku biskup Gelazy w niezachowanej do dziś „Historii Kościoła”, najprawdopodobniej zainspirowany opowieściami Cyryla. Historia ta ma dwie podstawowe wersje. Jedną za Gelazym powtarzają niemal wszyscy starożytni historycy Kościoła opisujący Helenę, dodając przy tym coraz to nowe, sensacyjne szczegóły. Cesarzowa miała natrafić na trzy krzyże, ukryte w grobie Jezusa. Obok znaleziono tabliczkę (titulus) ze słynnym napisem INRI. Natychmiast pojawił się problem, jak odróżnić krzyż, na którym umarł Jezus, od tych, na których wisiało dwóch łotrów. Biskup Makary przeprowadził wówczas praktyczny test. Krzyże po kolei przykładano do ciała chorej kobiety – kiedy po dotknięciu trzeciego z kolei została uzdrowiona, obecni uznali, że musi chodzić o ten właściwy. W drugiej wersji opowieści – zapewne późniejszej – miejsce ukrycia krzyża miał wyjawić Żyd Judasz. Po przybyciu do Jerozolimy Helena wypytywała mieszkańców, gdzie może się znajdować krzyż, ale ci nie chcieli jej nic powiedzieć. Cesarzowa nakazała więc wrzucić Judasza do studni, a ten po jakimś czasie zdecydował się ujawnić cenne miejsce. Następnie nawrócił się i przyjął imię Kyriakis: ten, który należy do Pana. Ta wersja historii była niezwykle popularna w średniowieczu, bowiem powtórzył ją w słynnej „Złotej legendzie” Jakub de Voragine. Dlaczego legenda o Helenie stała się tak popularna, że nawet dziś niektórzy wierzą w jej prawdziwość? Wiele wskazuje na to, że wynikało to z polityki Kościoła i walki o wpływy, a także z chęci zadzierzgnięcia przez Cyryla dobrych relacji z władcami imperium. Tym razem z kobietami z cesarskiego rodu, które w ostatnich dziesięcioleciach IV wieku pielgrzymowały do Palestyny i lubiły się porównywać z pobożną, hojną i potężną Heleną. Chętnie też zapewne oglądały krzyż, który Cyryl usłużnie im pokazywał. Wpływowe pątniczki musiały być przecież zadowolone. Dla dobra Jerozolimy. „Fot. East News, Getty Images ” Nabożeństwo czterdziestogodzinne ma bardzo bogatą historię, symbolikę i tradycję. Nawiązuje do przebywania w grobie Jezusa przez 40 godzin. Liczba 40 jest często wymieniana w Biblii i zawsze oznacza święty czas. Przed rozpoczęciem nauczania Jezus przebywał na pustyni przez 40 dni, tyle samo czasu padał deszcz w trakcie potopu
Proszę o pomoc. nie wiem jaki tytul nosi film, w którym znaleziono grob jezusa i swiat zaczyna wtedy wariowac, wybuchaja wojny itp. A na koncu wychodzi rezyser i mowi ze to wszystko fikcja a le tak wygladalby swiat gdzyby to byla prawda. Z gory dziekuje za wskazowki:) kejtnova w odpowiedzi na post: sumerak | Wiem, że była książka pt. "Oścień śmierci, ale o filmie na ten temat niestety nie słyszałam. sylwia_86 w odpowiedzi na post: sumerak | powiem tak jest taki film w którym księdza gra Antonio Banderas i w nim właśnie ludzie znależli grób Jezusa z kościotrupem w środku(i to jest najważniejsze znaleźli trupa kogoś kto niby miał zmartwychwstać) wydaje mi się że o ten film ci chodzi ale za cholerę nie pamiętam tytułu, możesz znaleźć jednak filmy w jakich wystąpił Banderas w jego filmografii czy czymś tam. Zamek w odpowiedzi na post: sumerak | Tytuł filmu to "Godziny ciemności", na podstawie książki, której tytuł na forum już ktoś podał, więc nie będę powtarzał :) andrzejpieciak w odpowiedzi na post: sumerak | Witam tym filmem w którym znaleźiono grób Jezusa i szczątki człowieka, który miał takie same obrażenia jak Jezus jest film pod tytuem " Godziny ciemności". Polecam go naprawde interesujący , oglądałem go w kinie. Szczególnie interesujące jest Andrzej wierszokleta w odpowiedzi na post: sumerak | MOJA droga ten film to:I tu 3 angielskiego "The Body"co można przetłumaczyć na polski bardzo łatwo jako "Ciało"ALE nie bo po co:)Po polsku ten film ma tytuł "Pytanie do Boga" (prawda że logicznie ?:)I znajdziesz go tu : i mam nadzieję że pomogłem :) Elly_lilly w odpowiedzi na post: sumerak | Hehe, pamiętam, że kiedyś proboszcz u mnie w parafi mówił kazanie i nawiązał do tego filmu;)... hm, chyba nawet go streścił...pzdr;] sikwomen w odpowiedzi na post: sumerak | "godziny ciemności"-chyba o ten film chodzi... użytkownik usunięty w odpowiedzi na post: sumerak | WitamProszę o pomoc w odnalezieniu filmu. Widziałam jedynie urywki tego filmu a mimo to spodobał mi się bardzo. Jeśli ktoś kojarzy proszę tytuł. Kojarzyło mi się to z samurajami, pokazane były super sceny batalistyczne, wojsko wyszkolone co do cala. Chodziło tam o wojnę, być morze podzielone królestwo Chińskie czy Japońskie. W każdym bądź razie była piękna dziewczyna, żona- narzeczona jednego z "vicekrólów", potrafiła użyć akupunktury jako metody walki, uwielbiała konie itp...jako przeciwnik tych dobrych kojarzy mi się "premier" który kocha i chce zdobyć podstępem ową piękność. Kojarzą mi mi się malowane przez vicekróla i tą księżniczkę na papirusie litery (chińskie czy tam japońskie) Był też motyw niemowlaka- możliwe że następcy tronu, uratował go jakiś żołnierz, matka malca prawdopodobnie wpada do studni. To tyle co zapamiętałam z widzianych samantalizon w odpowiedzi na post: sumerak | może to był kod biblii ,albo coś w tym to niemiecki film wojcio111 w odpowiedzi na post: sumerak | Przykro mi to mówić ale rzeczywiście coś tu nie gra. Albo ktoś wprowadza nas w błąd albo w internecie tego nie ma. Oczywiście dziś ksiądz na kazaniu i u mnie wspomniał tytuł "GODZINY CIEMNOŚCI", jednak za żadne pieniądze tego filmu nie można dostać. I NIE nie jest to film z Antonio Banderasem "The Body - Pytanie do Boga" !!!Ksiądz na kazaniu wyraźnie powiedział że w filmie są następujące wątki:- wojny- liczne rozwody- księża powracają z misji (bo jest bezcelowa po rzekomym odkryciu prawdy)- chaos na świecie - człowiek człowiekowi wilkiem* na końcu filmu wychodzi reżyser i mówi że tak wyglądał by świat gdyby ów odkrycie okazało się prawdąTakże widząc datę pierwszego postu sądzę że tego filmu NIE MA i ktoś - już bez owijania - wprowadza nas w błąd. Skoro ksiądz na kazaniu mówił ze widział taki film a ja go nie mogę znaleźć i był by tak kontrowersyjny jak opowiadał to już dawno TVP albo inaczej generalnie w TV ukazał by się ten właśnie film o którym zagorzale toczy sie tu dyskusja od około 4-5 niczego nie prowokuję ale chciałbym znać prawdę. KTOŚ tu OSZUKUJE gizmoo w odpowiedzi na post: sumerak |
Taki szabat mógł mieć miejsce w sobotę, ale nie musiał. Uznanie, że w tygodniu śmierci Jezusa miały miejsce dwa szabaty, doroczny w czwartek i cotygodniowy jak zwykle w sobotę, pozwala zrozumieć sens proroctwa wypowiedzianego przez samego Jezusa i nazwanego znakiem Jonasza: Jezus miał spoczywać w grobie przez trzy dni i trzy noce.

Z książki Pawła Lisickiego Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje (Wydawnictwo m, Kraków 2013, s. 366- 370): Zwłoki skazańca i pochówek Śmierć Jezusa nie była jednak, a raczej nie musiała jeszcze być, końcem kary. „Koniec życia skazańca nie oznaczał w starożytności końca kary. Prawo rzymskie znało jeszcze karę dodatkową do egzekucji: utratę czci. Wydanie ciała skazańca do pochówku mogło nastąpić tylko na drodze administracyjnego aktu łaski, który zależał od chęci właściwej władzy” – pisał Blinzler (s. 282). Rzymski prawnik Ulpian pisze, że w jego czasach, czyli pod rządami Septymiusza Sewera, skazańców wolno było grzebać tylko wtedy, gdy o specjalnie poproszono i uzyskano na to zgodę. W stosunku do skazanych za zbrodnię obrazy majestatu władze zwykle takiego zezwolenia nie udzielały. Kierowały się zasadą poena etami post mortem manet, czyli kara trwa dłużej niż śmierć. I tak na przykład ciała ukrzyżowanych chrześcijan z Lyonu zostały wystawione na widok publiczny przez sześć dni, a potem spalone, tak żeby prochy można było wrzucić do Renu. Jezus został skazany i stracony w skutek odrębnego procesu rzymskiego za obrazę majestatu. Zatem zgoda Piłata na wydanie Jego zwłok Józefowi z Arymatei była dowodem szczególnej życzliwości – sądzi Blinzler. Byłby to kolejny znak, że Piłat nie traktował poważnie roszczeń do tronu Jezusa. Tylko jeśli jest prawdą, że Piłat nie widział w Jezusie autentycznego przestępcy politycznego, a wyrok śmierci wydał niechętnie, da się zrozumieć, że zgodził się na prośbę na wydanie zwłok bez spełnienia żadnych warunków. Tym bardziej, że prefekt wydał ciało komuś, kto nie był członkiem rodziny skazańca. Inne zdania jest choćby Brown, który uważa, że tym, co mogło dać Józefowi odwagę, by zwrócić się z prośbą do Piłata, była jego przynależność do Wysokiej Rady oraz fakt, że sam był wśród oskarżycieli Jezusa. Wówczas dokonany przez Józefa pochówek nie byłby oznaką szczególnej czci wobec Jezusa, jak pokazali to ewangeliści, ale zwykłym w takich wypadkach postępowaniem członków Sanhedrynu. Dbali po prostu o to, żeby wszystko odbyło się zgodnie z Prawem, nic więcej. Podobnie zdaje się uważać Evans, według Sanhedryn wydał Jezusa Piłatowi, to jego przedstawiciel zwyczajnie zwrócił się o ciało, żeby pochować je zgodnie z obyczajami. Wcześniej napisałem dlaczego takie rozwiązanie uważam za mało prawdopodobne. Józef równie dobrze mógł poprosić o zwłoki po prostu dlatego, że zależało mu na uczczeniu Galilejczyka, bo był Jego sekretnym uczniem. Ewangeliści wskazują, że pogrzeb odbył się w pośpiechu i że nie zachowano zwykłych reguł obrządku. Marek, zauważył Blinzler, pisząc o tym, że Józef owinął ciało płótnem (Mk 15,46), podkreśla ten pospieszny charakter pogrzebu i używa greckiego słowa eneileo – wcisnąć, wpakować, wepchnąć. Mateusz, Łukasz łagodzą wrażenie braku czci wobec zwłok i wprowadzają słowo entylisso – owinąć. Ewangeliści nie wspominają o obmyciu zwłok wodą, co jest kolejnym znakiem pośpiechu. Chodziło o to, jak wszyscy potwierdzają, żeby ciało spoczęło w grobie przed zmrokiem. Każdy Żyd chciał być pochowany w „grobie ojców”, czyli w grobowcu rodzinnym. Gdzie spoczęło ciało Jezusa? Według Evansa Jezusa pochowano zgodnie z regułami Miszny, czyli w jednym z grobowców lub krypt przeznaczonych dla przestępców. Jego zdaniem Jezus, jako skazany przez Sanhedryn, nie mógł liczyć na pochówek w osobnym grobie. Zgodnie z Miszną dla takich jak on przygotowywano dwa publiczne miejsca pochówku, Jedno dla ukamienowanych i spalonych, drugie dla ściętych i uduszonych. Grzesznicy nie powinni spoczywać obok pobożnych, aby nie naruszać godności tych ostatnich – mówiła tradycja. To, że Ewangelie mówią o osobnym grobie wynika z motywów apologetycznych. „Lecz mimo wszystkich usiłowań ewangeliści nie mogą ukrywać wstydliwej śmieci Jezusa jako przestępcy i prawnych reguł jego pochówku w miejscu honorowym” – pisze Evans (s. 136). To wątpliwy wniosek. Dlaczego ewangeliści, którzy z wyjątkową dokładnością przedstawili bicie, wyszydzanie i poniżenie Jezusa, mieliby wzbraniać się przez przyznaniem, że został pochowany z innymi grzesznikami? Tym bardziej, że w tej sprawie akurat łatwo mogli się odwołać do właściwego fragmentu Pisma. „Pochowano Go wśród złoczyńców” – ten werset proroka Izajasza (Iz 53,9) idealnie tłumaczyłyby umieszczenie zwłok Jezusa w publicznym grobowcu. Ewangeliści nie wahają się przecież pokazać, że ich Mistrza ukrzyżowano razem z innymi przestępcami, dlaczego więc taką trudność miałoby im sprawić pochowanie Go obok nich? Zamiar apologetyczny polegał na tym, żeby wykazać, że bliscy Jezusa wiedzieli, gdzie spoczęło Jego ciało. Było to ważne dla uzasadnienia wiary w Zmartwychwstanie, która zakłada, że zostały ożywione te same zwłoki, które zdjęto martwe z krzyża. By tego dowieść, by pokazać, że ci sami świadkowie widzieli śmierć, złożenie do grobu, a następnie opustoszały grób, nie trzeba było jednak wymyślać osobnego grobu i honorowego pogrzebu. Kości ukrzyżowanego Yehonana – zauważył Brown – znalezione w pochodzącym z I w. miejscu pochówku w Giv’atha-Mivtar w 1968 r., znajdowały się w ossuarium przylegającym do tego samego ossuarium Szymona, budowniczego świątyni. Wynika z tego, że honorowy drugi pogrzeb ukrzyżowanego nie był tak późną praktyką jak kiedyś uważano (s. 1210). Nie wiadomo zresztą, czy w już w czasach Piłata dwa wspomniane przez Misznę dwa publiczne groby istniały, ani też na ile ściśle przestrzegano zakazu chowania grzeszników obok sprawiedliwych. Po roku zwłoki skazańca ostatecznie spoczęły w grobie rodzinnym. Wynika tego jeszcze jedno: nawet jeśli Yehonan pierwotnie został pochowany w publiczny grobowcu, jego krewni musieli być wstanie rozpoznać miejsce, gdzie spoczęły zwłoki, tak by następnie przenieść jego kości. Nawet skazaniec po śmierci nie tracił swej tożsamości. „ Ponowny pochówek kości Yehonana, mężczyzny, który także został ukrzyżowany za rządów Poncjusza Piłata pokazuje, że Żydzi wiedzieli, jak zaznaczyć i pamiętać miejsce pierwszego pochówku” – słusznie pisze Evans (s. 137). Tym bardziej trudno zrozumieć dlaczego, skoro umieszczenie zwłok w publicznym grobowcu nie przeszkadzało w identyfikacji, ewangeliści mieliby upiększać pochówek Jezusa. Dlatego wbrew sugestii Evansa można zakładać, że pochówek, mimo pośpiechu, przebiegł godnie, choć skromnie, a Piłat wydał zwłoki Józefowi, gdyż chciał mu szczególną łaskę. Byłby to ślad wyrzutów sumienia? Pochówek miał miejsce w północnej części Jerozolimy, gdzie znajdował się wspomniany przez św. Jana ogród. „Wątpliwości co do raportu na temat złożenia do grobu są nieuzasadnione, przyjęcie, że zwłoki Jezusa zostały wrzucone do masowego grobu, nie ma żadnego oparcia w źródłach” – stwierdzają Henkel i Schwemer (s. 621). Jeden Mateusz wspomina, że jeszcze następnego dnia po egzekucji arcykapłani i faryzeusze zebrali się u Piłata i poprosili o postawienie przed grobem straży oraz o opieczętowanie kamienia. „Panie – mieli mówić do prefekta – przypomnieliśmy sobie, że jeszcze za życia ten oszust powiedział: Po trzech dniach zmartwychwstanę (Mt 27,62-66). Piłat odpowiedział: „Weźcie straż, zabezpieczcie grób, jak tylko potraficie”, co oni zrobili. Nie jest jasne czy chodziło o straż rzymską, daną przez Piłata, czy o straż świątynną, na której urzycie Piłat wyraził zgodę. Autentyczność tego fragmentu odrzuca wielu krytyków, którzy zwracają uwagę na to, że pojawia się ono tylko u Mateusza. Inne zarzuty przeciw historyczności tej sceny przytoczył Brown (s. 1291). Według niego nie sposób uwierzyć, że arcykapłai i faryzeusze mieliby nie tylko znać przepowiednie Jezusa, ale także rozumieć, że odnosiły się one do Jego zmartwychwstania. Nie jest to jednak wcale aż tak oczywiste. Nawet jeśli władze żydowskie nie obawiały się zmartwychwstania, Jezus uchodził za cudotwórcę, egzorcystę, kogoś, kto być może potrafił wskrzeszać zmarłych. Dowodzę tego choćby szyderstwa spod krzyża i nawoływanie, by z niego zszedł. To zaś musiało zakładać wiedzę o jego nadzwyczajnych zdolnościach. Dlaczego zatem arcykapłani nie mieliby się zabezpieczyć? Tym bardziej, że mogli uważać Jezusa za czarownika, który wszedł w porozumienie z mocami nieczystymi i być może przekazał odpowiednie formuły magiczne swoim uczniom. Żeby poprosić o opieczętowanie grobu i postawienie przed nim straży, arcykapłani wcale nie musieli znać późniejszej wiary chrześcijańskiej, wystarczyło, że wiedzieli o wskrzeszeniu Łazarza, młodzieńca z Nain czy córki Jaira. Albo nawet, że coś o tym słyszeli. Innym motywem działania arcykapłanów i faryzeuszy mogła być obawa, czy uczniowie Jezusa nie będą próbowali odprawić przy jego grobie publicznej żałoby – Jezusowi jako skazańcowi prawo do tego nie przysługiwało. Drugim głównym argumentem Browna przeciw prawdziwości tej sceny było to, że gdyby przed grobem Jezusa faktycznie postawiono straż, nie mogły by się tam pojawić kobiety. „Z pewnością ewangeliści musieliby wyjaśnić w jaki sposób kobiety mogły mieć nadzieję wejść do grobu, jeśli umieszczono tam straż mającą chronić przed wejściem” (s. 1351). Ten zarzut z kolei nie bierze pod uwagę, że idąc do grobu, kobiety wcale nie musiały nic wiedzieć o straży. Pojawia się ona przecież już po pochówku Jezusa, gdy odeszły, będąc pewne, że ciało spokojnie spoczywa w grobie. Tak jak w wielu innych przypadkach nie da się dowieść, że Mateusz napisał prawdę, można wszakże wykazać, że zarzuty pod jego adresem są niewystarczające. Oba procesy zatem – żydowski przed Sanhedrynem i rzymski przed prefektem – zakończyły się tak samo. Ten pierwszy sformułowaniem oskarżenia, które miało doprowadzić do stracenia Galilejczyka, ten drugi – faktycznym wyrokiem skazującym. Wydawało się, że sprawa bluźniercy i buntownika raz na zawsze została załatwiona. Jego ciało spoczęło w nowym grobowcu. Niezależnie od tego, czy strażnicy czuwali przy Nim, czy też nie, wydawało się, że Jezus z Nazaretu zasnął snem wiecznym. Arcykapłani, starci i uczeni w Piśmie, mogli oddać się świętowaniu Paschy w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Usunęli zło spośród Izraela, uchronili lud od gniewu Boga, nie pozwoli na to, by samozwańczy mesjasz wywołał zamieszki, wzburzenie, niepokoje. Podobnie Piłat po zakończeniu nużącego dnia, kiedy już wydał wyrok i usłyszał, że skazańcy wyzionęli ducha, mógł w spokoju oddać się innym zajęciom. Wiedział, że wkrótce wyruszy do Cezarei Nadmorskiej i opuści niewdzięczne, wrogie miasto. W przeciwieństwie do arcykapłanów nie miał pewnie całkiem spokojnego sumienia, ostatecznie nie udało mu się postawić na swoim. To Żydzi zagrali mu na nosie, dopięli swego. Ale w końcu nie było to wielkie zmartwienie. Jeden samozwańczy król więcej czy mniej nie był problemem. Piłat wiedział, że na pewno nadarzy się okazja, by się odegrać. Zresztą nie był w złej sytuacji, nawiązał znowu dobre stosunki z Herodem Antypasem, nie groziły mu więc kolejne donosy do Rzymu. Poza tym prefekt mógł myśleć, że awantura z Kajfaszem zmusiła władze żydowskie do kolejnego potwierdzenia lojalności wobec Imperium. Nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nikt nie mógł się spodziewać, że kobiety należące do grupy uczniów Jezusa pójdą po szabacie do grobu, będzie on pusty. Że to, co wydawało się nieodwołalnie zakończone, dopiero teraz naprawdę zacznie.

Mateusza: „Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do Płynnie przechodzimy od Męki do Zmartwychwstania. Ale bez pewnego odważnego ucznia i innego przyjaciela Jezusa, nie wiadomo, jak wyglądałby poranek wielkanocny. O tych dwóch Izraelitach prawie się nie mówi. Zresztą, jakie to ludzkie. Do dzisiaj nie dostrzega się wielkiego dobra, które dzieje się w cieniu, poza kamerami i bez rozgłosu. Nawet podczas czytania Męki Pańskiej wspomina się o nich jakby na marginesie. Przecież to, co najważniejsze już się dokonało. Jezus nie żyje. Kto by jeszcze zwracał uwagę na takie detale? A jednak na Golgocie wydarzył się mały cud. Pierwszy owoc śmierci Chrystusa. Nie kto inny tylko członkowie Wysokiej Rady: Józef z Arymatei i Nikodem zdjęli ciało Jezusa i pochowali je w nowym grobie. Akurat im zamożność i wysoki status społeczny nie przeszkodziły, chociaż Jezus przestrzegał, że bogatym trudno wejść do królestwa i krytykował religijnych przywódców. A jednak "trudno" nie oznacza "niemożliwe". Dzisiaj łatwo się czyta i słucha tej opowieści o pogrzebie, ale czy rozumiemy, na jaki gest zdobyli się ci bogaci i religijni panowie? Zdumiewające, że gdy apostołowie zwiali i siedzieli w jakiejś kryjówce, Jezus zadbał o swój pochówek. Godny króla. Nigdy nie mówił o tym, żeby Go pogrzebać. Nie martwił się o to, kto zatroszczy się o Jego umęczone i martwe Ciało. Jakoś to będzie. Bóg sam się zatroszczył. I wybrał do tego ludzi, o których zapewne nikt by wcześniej nie pomyślał. To właśnie oni pokazali, jak bardzo cenili Jezusa. Ich uczynek miłosierdzia naprawdę ich kosztował, zarówno materialnie jak i duchowo. Piszą o nim wszyscy ewangeliści. I generalnie ich relacje są bardzo zbliżone. Józef z Arymatei to zamożny i znaczny członek Sanhedrynu, człowiek "sprawiedliwy i dobry" (Łk 23, 50), "który był uczniem Jezusa" (Mt 27, 57), chociaż "ukrytym z obawy przed Żydami" (J 19, 38). Łukasz zaznacza, że Józef nie "przystał na uchwałę Wysokiej Rady i ich postępowanie" (Łk 23, 51). Nie zgadzał się z wyrokiem arcykapłanów, skazujących Jezusa na śmierć. A więc już wtedy sprzeciwił się woli większości. Może popatrzyli na niego spode łba jak na odszczepieńca? On się już tym nie przejmował. Nawiasem mówiąc, można być członkiem jakiegoś gremium i wcale się z nim nie utożsamiać, choć z ważnych powodów trzeba do niego należeć. Józef również powoli dojrzewał do bycia uczniem. Nie stał nim się od razu. Śmierć Jezusa jeszcze bardziej umocniła Józefa, który ofiarował Mistrzowi swój grób i wykazał się aktem niezwykłego męstwa. Zwłaszcza św. Marek podkreśla odwagę Józefa, który "śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa". (Mk 15, 43). Józef idzie pod prąd, żaden z uczniów nie zdobył się na coś podobnego. Przecież ktoś z otoczenia Piłata łatwo mógł donieść do Sanhedrynu, że wśród nich też jest "zdrajca". Św. Jan Chryzostom trafnie zauważa, że "Józef, który wcześniej się ukrywał, teraz po śmierci Chrystusa odważył się na wielki czyn. Narażał się przecież na śmierć, ściągając na siebie nienawiść przez swą życzliwość względem Jezusa, gdy odważył się prosić o Jego ciało, a ustąpił nie wcześniej, aż osiągnął swój cel". Św. Marek pisze, że Piłat "podarował ciało Jezusa" (Mk 15, 43) Józefowi. Zapewne dla namiestnika był to tylko trup. Ewangelista nieprzypadkowo chyba wtrąca tutaj greckie słowo "doreomai", które w Nowym Testamencie występuje często w odniesieniu do Boga, Na przykład, św. Paweł używa go, gdy pisze o "łasce i darze Boga udzielonym przez Jezusa Chrystusa mocą Jego śmierci" (Por. Rz 5, 15). Wyraża ono akt obdarowania nas przez Boga. To ciekawe, że Ciało Syna jest darem dla Józefa, na dodatek przekazanym przez poganina, który skazał Jezusa. Zarówno Józef jak i Nikodem przyjęli je z wielkim szacunkiem. "Obwiązali w płótna razem z wonnościami" (J 19,40). Czy nie ukrywa się tutaj jakaś aluzja do Eucharystii i naszego obchodzenia się z Ciałem Jezusa, którym dzisiaj jest każdy członek Kościoła? Drugi bohater pogrzebu Jezusa to Nikodem. Nie wiemy, czy rzeczywiście stał się uczniem Chrystusa. Ewangelie milczą na ten temat. Niemniej, w Ewangelii św. Jana pojawia się trzy razy. Zawsze ukazany przychylnie. Najpierw Nikodem przyszedł do Jezusa nocą, by porozmawiać. Później, jako "jeden z nich" ( J 7, 50), czyli członek Wysokiej Rady, stanął w obronie Jezusa, gdy jego koledzy chcieli Go zgładzić: "Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw nie przesłucha i zbada, co czyni"? (J 7, 51). Oczywiście, Nikodemowi szybko zamknięto usta. Jego pytanie motywowane było zapewne wcześniejszą rozmową z Jezusem. Sam chciał się spotkać. Poznać. Wtedy inaczej patrzy się na człowieka, nie jak na wroga. Ostatni raz słyszymy o nim już po śmierci Pana. Na pogrzeb Jezusa Nikodem przyniósł 100 funtów mieszaniny mirry i aloesu. Te aromatyczne substancje w naszej jednostce wagi ważyły około 32, 5 kg. To ogromna ilość, znacznie przewyższająca zapotrzebowanie na zabalsamowanie jednego ciała. Dla zwykłego obywatela wystarczało około 5 funtów wonności. Osobie z królewskiego rodu darowano 75 funtów. Jezus został pochowany jak król nad królami. Nie dało się takiej ilości wonności przenieść ukradkiem, żeby nikt nie zauważył. Może trzeba było przywieźć je na grzbiecie muła i z pomocą sług. Jeśli dar Marii z Betanii wart był 300 denarów (rok pracy przeciętnego robotnika), to dar Nikodema opiewał na około 30 tys denarów. Oboje dali tyle, ile mogli. Każdy według swoich możliwości. Ten gest jest niewątpliwie wyrazem hojności i wielkoduszności Nikodema. Niektóre manuskrypty hebrajskie sugerują, że Nikodem idąc z ciałem Jezusa do grobu, płakał. Nie wspomina o tym Ewangelia, więc to przypuszczenie. Może jego łzy to również znak pokuty, że nie udało mu się powstrzymać Sanhedrynu przed skazaniem Jezusa na śmierć? Może żałował, że podczas procesu Jezusa zabrakło mu odwagi? W każdym razie, Jezus został pochowany i zmartwychwstał w grobie swego ucznia. Wcześniej namaszczony przez kobietę w Betanii, po śmierci przez dwóch bogatych mężczyzn, którzy w ten sposób okazali Mu miłość. Czy to nie wspaniały znak? Grób każdego chrześcijanina nie jest miejscem królowania śmierci, chociaż zewnętrznie tak wygląda. To miejsce zwycięstwa. Tam jest już Zmartwychwstały. Podczas swojej Paschy Jezus nie był otoczony samymi wrogami. Miał też przyjaciół: właściciel osiołka, gospodarz domu, gdzie odbyła się Ostatnia Wieczerza, Szymon z Cyreny, Weronika, Salome, matka Kleofasa, Maria Magdalena, Józef z Arymatei, Nikodem, Dobry Łotr. Całkiem pokaźna grupa, a jak łatwo ich wszystkich pominąć. Wystarczy tylko skupić się na złu albo na statystykach. Ziarno Królestwa wzrasta jednak powoli. A tak zupełnie na koniec, Józef z Arymatei jest ogłoszony patronem wszystkich grabarzy. A jego wspomnienie przypada 17 marca. Do niedawna w ogóle o tym nie wiedziałem. Przeczytaj o odważnej kobiecie, która też namaściła Jezusa na Jego pogrzeb
\n\n\n\n \nco znaleziono w grobie jezusa

Grób Jezusa w JaponiiOstatnia aktualizacja: 13 czerwca 2001Autor: Kormak Mak Art Dla wszystkich chrześcijan jasne jest jedno - Jezus Chrystus został ukrzyżowany, pochowano go i zmartwychwstał. Są jednak tacy, dla których nie jest to wcale takie oczywiste. Koran na przykład jednoznacznie stwierdza, że Jezus wcale nie umarł na krzyżu. Przeróżne gnostyckie sekty mają swoją wersję

Bazylika Grobu Pańskiego jest najważniejszym miejscem kultu religijnego wszystkich chrześcijan. Wzniesiono ją na polecenie cesarza Konstantego i jego matki św. Heleny. Prace trwały aż 22 lata i zakończono je w 348 roku naszej ery. Dzisiejsza bazylika jest jednak rekonstrukcją budowli. Przepiękny oryginał zburzony został przez kalifa Ha Kima. W miejscu dzisiejszej bazyliki dokonało się zbawienie świata. Tutaj właśnie Pan powiedział: "Wstępuję do Ojca mojego i waszego. Do mojego i waszego Boga". Jezus zmartwychwstał w niedzielę po żydowskim święcie Paschy. Jego męka była dobrowolnym wypełnieniem woli Boga. W pobliżu Bazyliki Jerozolimskiej do dziś można zobaczyć zachowane fragmenty powierzchni ulic z czasów rzymskich. Ulic, po których stąpał Jezus i Jego uczniowie. Wejście Wejście do Bazyliki Grobu Pańskiego Anastasis Inaczej Zmartwychwstanie, to nazwa rotundy, w środku której znajduje się Kaplica Grobu Pańskiego Kaplica Koptyjska Położona jest po przeciwnej stronie Kaplicy Grobu. Jest w posiadaniu Koptów, czyli chrześcijan egipskich mających krucyfiks wytatuowany na ręce, aby nie mogli zaprzeć się wiary Kaplica Grobu Pańskiego Została wybudowana tak, by grób został w niej zamknięty. Była wielokrotnie przebudowywana, ostatnio w 1808 roku. Wskazuje na miejsce zmartwychwstania. Ma 8,5 metra długości i 6 metrów szerokości Kaplica Ormiańska Leży w pobliżu XIII stacji Drogi Krzyżowej. W niej znajduje się okrągły kamień, który według tradycji jest miejscem, z którego kobiety towarzyszące Jezusowi obserwowały Jego śmierć na krzyżu, a potem zdjęcie z krzyża, które było czynnością pogrzebową, a więc według zwyczaju semickiego-zarezerwowaną wyłącznie dla mężczyzn Kaplica Anioła O wymiarach 4 na 4 metry jest przedsionkiem Grobu Pańskiego. To miejsce, gdzie Anioł ukazał się niewiastom przybyłym do grobu w niedzielę rano. Tu znajduje się fragment kamienia, który niegdyś zamykał wejście do grobu. Jest to bogato zdobiony czworoboczny blok marmuru Kamień Namaszczenia Znajduje się poniżej Golgoty, naprzeciw głównego wejścia do Bazyliki Grobu Pańskiego. To miejsce, gdzie Józef z Arymatei i Nikodem pośpiesznie namaścili ciało Jezusa mieszanką mirry i aloesu, a następnie owinęli je w lniany całun. Ich pośpiech wynikał z religijnego nakazu zaprzestania wszelkich prac w dniu żydowskiego święta Paschy Kaplica Znalezienia Krzyża Nad jej ołtarzem umieszczono brązowy posąg św. Heleny, w którego wnętrzu znajduje się kawałek drewna z krzyża Pańskiego Arkady Maryi Przed Kaplicą Grobu Pańskiego. Zgodnie z tradycją Matka Boska po śmierci syna codziennie modliła się tu przy pustym grobie Ołtarz Matki Bolesnej Usytuowany jest pomiędzy kaplicą rzymskokatolicką a greckoprawosławną Kaplica rzymskokatolicka Znajduje się na Golgocie, obok kaplicy greckoprawosławnej Komnata grobowa O wymiarach 2 na 2 metry to druga część Grobu Pańskiego. Miejsce złożenia do grobu znajduje się na prawo od jej wejścia. Okrywa je marmurowa płyta, pod którą znajduje się wnęka skalna, gdzie spoczęło ciało Jezusa. Ostatni raz oglądano ją podczas prac restauracyjnych w 1555 roku. Nad płytą znajduje się obraz "Zmartwychwstanie". Z sufitu zwisa szereg lamp. Fragment oryginalnej skały grobowej znajduje się na północnej ścianie, za ikoną Matki Bożej. Wejście do komnaty jest niskie (130 cm) i ciasne Golgota Na Golgocie znajduje się Ołtarz Ukrzyżowania. Poniżej ołtarza jest wgłębienie w którym stał krzyż Kaplica św. Heleny Położona jest między głęboką grotą a posadzką bazyliki. W IV wieku w grocie na polecenie świętej Heleny, matki cesarza, poszukiwano pozostałości krzyża, na którym umarł Jezus. Znaleziono tam resztki wielu krzyży
. 352 310 77 295 283 395 209 59

co znaleziono w grobie jezusa